środa, 31 października 2018

hocus pocus i can't focus

31 października 2017

Zmęczona, zrozpaczona, bezradna i bez poczucia sensu. To był pogodny dzień z ładnym zachodem słońca i chłodnym wieczorem. Bez pracy, bez pieniędzy, a jedyną motywacją by wyjść był fakt, że nie jestem u siebie i nie chcę przeszkadzać. Każdy nawarstwiający się, z perspektywy czasu niewielki, problem, rósł wtedy w głowie do rangi tych nie do przeskoczenia.
Pomalowałam się i pojechałam na Powiśle obejrzeć mural Stranger Things. Tak, takie wtedy miałam plany na spędzenie kolejnego. bezsensownego dnia. Rossmanowska szyba przy Jaracza głosiła, że szukają pracowników, więc wstąpiłam rzucić cv. Włóczyłam się bez celu, chciałam, żeby coś w końcu się ruszyło,  cokolwiek, no bo ile można, kurwa, czekać. Między placem Konstytucji, a Politechniką odbieram telefon - w ciągu ostatnich kilkunastu dni rzucałam swoim numerem na prawo i lewo, może to w końcu to cokolwiek. "...możesz się nazwać błędem życiowym...". Pragnęłam to mam. Niestety nie był to jakiś spoko ziomek z Biedronki czy innego Careffoura. Słowa te nakazały mi zahaczyć o zbawiksową aptekę. Pomyślałam teraz, że wiele bym dała by móc przytulić samą siebie z tamtej chwili. Wydałam ostatnie pieniądze. A nie, wróć, ostatnie wydałam chwilę później na paczkę fajek i z takim oto dobytkiem poszłam n ławkę sobie popłakać.  Siedziałam, siedziałam i pewnie siedziałabym o wiele dłużej, ale zaczynało padać. Nabrałam nieopisanej chęci by z kimś pogadać, może nie od razu się wyżalać i rozpaczać, po prostu pogadać. W takich chwilach każdy numer ze spisów telefonów jest nieodpowiedni. Wybrałam jeden z nich i skończyło się to tak, że kilkadziesiąt minut później nie siedziałam już na ławce, a na kanapie, nadal płakałam, a obcy mi wtedy mężczyzna stawiał mi tarota.  Uprzedził mnie o wszystkim co miało miejsce w kolejnych miesiącach. 

31 października 2018

To zabawne, że akurat tej nocy, równo po roku, Morfeusz zadbał bym sobie przypomniała o zeszłorocznym dniu. Niepotrzebnie, bo niejednokrotnie go wspominam, analizuję i wiem, że był dla mnie bardzo przełomowy.  Od 6:18 do 10:20 przewracałam się z boku na bok.  Przemęczenie. Satysfakcja. Ostatnie dwa miesiące pod wezwaniem Gandhiego-Chmielna-Madalińskiego-Gandhiego. Non stop. Wracanie do domu o 4:00 by o 9:00 z niego wyjść. Jaki to był piękny czas. Kwoty na koncie są czterocyfrowe i potrafią się zaczynać nawet od czwórki.  Wspomnienie tekstów, że nigdy nie dostanę jakiejkolwiek pracy, bo nie skończyłam studiów, dźwięczy w głowie, a tym co je wypowiadali zdarza się przychodzić do mnie o finansowe pomoce. Satysfakcja x 2 Te 365 dni temu rozpaczałam, bo nikt nie chciał mnie zatrudnić, a dzisiaj na wypowiedzenie słów, że mogę odejść usłyszałam litanię błagań bym tego nie robiła, bo beze mnie wszystko runie. Satysfakcja x 3 Uczucie przynależności i bycia potrzebnym uzależnia.  Pani, która w zeszłym roku postanowiła mi telefonicznie umilić halloweenowy dzień  zapewne mnie nienawidzi za sytuacje z ostatnich miesięcy, a ja mam to głęboko w dupie i czuję się dobrze. 
Niecierpliwie chciałabym już wiedzieć jakie przełom we mnie nastąpi 31 października 2019.                                                                 

year to zbyt zachłannie - this, kurwa, November, proszę
bo pomału czuję się jak ten Pałac we mgle
moi ludzie! 3:19, a Oni nie dość, że nie śpią, to jeszcze ładną monsterę mają
idę do pracy
wracam z pracy
po prostu idę na spacer
zaletą mieszkania pięć minut od siebie jest to, że zawsze można się spotkać w połowie drogi na papieroska w środku nocy
siostra w Łazienkach
przyjaciółki w Łazienkach
między pracą a pracą siedzę na parkingu dla rowerów i się śmieję
po prostu
nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie dziarają sobie twarze, serio
albo serpentyny z nazwiskami są uznawane za sztukę

kocham
odkryłyśmy turbo kiczowaty raj przy Politechnice
bardziej się już nie da | tak brzydkie, że aż ładne mood
dresem dopasowani
znalazłam na płycie chodnikowej i niby tam jest, a nie widzę
takie te prices small, że pustka w portfelach
ale jak człowiek się zakocha od pierwszego wejrzenia to ni chuja
lubię to zdjęcie, lubię miejsce, gdzie było robione i te dwie rozmazane plany na scenie, które w rzeczywistości były Przybysz i Zamilską
radość i ukojenie
tak sobie oglądam te wystawy, a mała Dama i pieseł latają
10:00 - pomalowałam się i zrobiłam włosy - w biurze mnie nie poznali | 20:00 - siedzę na stertach ziemniaków i czuję się jak w Vogue'u - typowy poniedziałek
na coś trzeba wydawać te ciężko zarobione hajsy
w byle czym do Kuby przecież nie pójdę.
mina Jacka sugeruje, że lubi, kiedy śpiewam mu Gosię Andrzejewicz
lubię to
jako kolorowy jarmark jadę po jedzenie - skończyło się jak zwykle
rozszczepiłam sadzonki pieniążka i rozdałam po ludziach - wszyscy mi donieśli, że jeszcze żyją - jestem ogrodnikiem roku
melduję, że wpadłam na chwilę do domu
ok, już się robi
kącik kulturalny: o jak ja na to czekałam, o jezu jakie to było dobre
odczuwam wstyd, gdy pomyślę, że Dawid w moim wieku, Pierogi młodsze, a robią takie płyty. Pewnie już  słuchaliście, ale to znajdźcie czas by zrobić to jeszcze raz i jeszcze raz, bo to najlepsze krążki tej jesieni.
Tak, tak, wiem, wszyscy niecierpliwie czekacie, aż polecę jakieś super kinowe nowości, więc polecam 'Ninę', '7 Uczuć' i '53 Wojny'. Patrząc na frekwencję, 'Klera' już wszyscy widzieli, to o tym pisać nie muszę.


You mean like forever ever
forever ever
forever ever
forever ever
forever ever?

Sure!

czwartek, 9 sierpnia 2018

régression


niebo przyjęło kolor mojego organizmu w te upały
a tak na serio zacznę od zdjęcia, które bardzo lubię, bo również jest piękne niebo, złote serpentyny, Gdańsk, a problemy w Warszawie
wydrążone, puste, już nieużyteczne
książki do mnie mówią, fuckin shit
po tych słowach zapragnęłam móc kiedyś zamienić z Panią Jelinek choć jedno zdanie
wejście do raju na chodniku
chodnik wersja radosna
chodnik wersja smutna
a tu mój autoportret ze smutnymi ludźmi w metrze
pamiętam, że to była niedziela, miałam iśc do teatru i byłam wkurwiona, że w mój jedyny dzień wolny leje i jest brzydko - gdzie ja, kurwa, miałam głowę, błagam o deszcz, natychmiast
i ogólnie lubię fotografować ludzi, gdy o tym nie wiedzą, znajomych czy też zupełnie obcych, nevermind. I tak właśnie tutaj vegan randka w Krowarzywa
a tutaj miłość na patelni
środek Chmielnej,  nieskrępowanie smaży muskuły, tak trzeba żyć
Łódź fabryczna
ta dziewczyna strasznie płakała i jestem pewna, że patrząc taka zapłakana w okno, czuła się jak w jakimś filmie, a w słuchawkach dawkowała sobie muzykę najsmutniejszą ze smutnych
tutaj stałam z papieroskiem, a rodzicielka powiedziała do syna, że ma poczekać, a Ona wejdzie tylko na sekundę zobaczyć jedną rzecz - wolne żarty
obcowanie ze sztuką, gdy na zewnątrz +40
ta Pani zdycha z gorąca, a ja ją całkowicie rozumiem, bo klaskanie moich ud słychać w całym śródmieściu
Taco wyrywa wzrokiem jakąś laskę na rowerze
siostra w Zachęcie po raz pierwszy
siostra w Zachęcie po raz drugi
skupienie przed sztuką

wybór idealnego łapacza snów to ciężki kawałek chleba
znalezienie tej wymarzonej książki w antykwariacie również
mówiła: 'ej mordzia, bo weszłam do metra i całe jest wyklejone w tego Kraków live'a, to jedziemy tam, kupiłaś bilety?" - udaje zabawy, mordzie, Yolandi już pewnie na Was czeka!
a ja z metra wróciłam sobie to swojej prywatnej dżungli
uwielbiam
to my : zadowoleni i szczęśliwi
byłam w raju
a takiego Józefa dostałam jakiś czas temu z okazji 100-dniówki mieszkaniowej 
to dostałam dwa dni temu i to zabawne, bo w hodowaniu kwiatów i dramatów nie mam sobie równych
lubię z nimi rozmawiać tak leżąc
przygoda z akwarelami i kredkami - odcinek pierwszy i drugi - ostatni
Marszałkowska wysypana konfetti, dobrze, że chociaż ktoś się bawi w tej stolicy
dzieci z Taurona
ładne widoki z gdańskiego hotelu
a oprócz Gdańska byłam też np. w Jankach,  żeby posiedzieć na fotelu pod Tk maxxem

a Ola trzymająca lampę z małpą robi ładne zdjęcia

zachody na Mokotowie
zachody na Słodowcu
a siódmego dnia sierpnia dzwoniły do mnie na facetimie najcudowniejsze istotki na tej ziemi <3 <3 <3 
jako, że za swoją tęsknię po stokroć, to chociaż czasami sobie poleżę z tymi, co są na Mokotowie
jak tu nie uwielbiać part.1

jak tu neie uwielbiać part. 2
siostra przyjechała<3
byłyśmy na Whitney w kinie i o boże, o boże :(
jak już wiecie byłyśmy też w Zachęcie i fajne rzeczy tam teraz



bardzo zadowolona z powodu pozowania 
wakacje nad wodą by uboga Galas
a to zrobiła mi moja siostra i nogi wydają się jakieś nie moje, więc grzech nie wstawić

tekstu brak, bo zwiedzając ciemne zakamarki dna zaplątałam się w wodorosty - ciężko się stąd pisze
dajcie już jesień, bo 'są upały i życie paruje, ale będzie znowu dobrze" (Edyta Coelho Serafin :D )